EN

6.04.2018 Wersja do druku

Nagroda za życie. Czy mam się czuć "podsumowany"?

Jestem też samoukiem jako reżyser filmowy, bo moje "szkoły filmowe" to były asystentury, obserwacje wybitnych reżyserów: Andrzeja Wajdy, Krzysia Kieślowskiego, Agnieszki Holland. Tajemnej sztuki montażu uczyły mnie montażystki - Ewa Smal i nieżyjąca już moja wielka nauczycielka i przyjaciółka, Ela Kurkowska. To moje szkoły filmowe. I to wszystko złożyło się na osiągnięcie życia. Dla mnie jest to sprawa radosna - mówi Jerzy Stuhr w rozmowie z Marią Malatyńską.

Gratulujemy Nagrody Orła za dzieło życia! Zdaje się. że tak to się nazywa, ale w gruncie rzeczy to coś w rodzaju Nagrody za Całokształt. I to filmowy. Czy już należy tylko odcinać kupony i twórczości poniechać? - Zawsze tu poprawiam, bo to jest dokładnie nagroda za "Osiągnięcie życia" - i ten tytuł mi się podoba. Bo podoba mi się, że środowisko, z którego właściwie się nie wywodzę - czyli środowisko filmu - zdecydowało, że osiągnąłem coś w życiu. Przecież moim środowiskiem było od młodości środowisko teatralne, tam się bardziej czuję "jak w domu", a w dziedzinie filmu... właściwie jestem samoukiem. Też jako aktor - bo przecież przedmiotu "praca z kamerą" kiedyś w szkole teatralnej nie było. Dopiero teraz taki istnieje, nawet obowiązkowy w szkołach teatralnych. Mój syn prowadzi takie zajęcia w Warszawie. Dawniej szkoła teatralna przygotowywała nas tylko do pracy na scenie. Jestem też samoukiem jako reżyser filmowy, bo moje "s

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nagroda za życie. Czy mam się czuć "podsumowany"?

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Gazeta Krakowska nr 80

Autor:

rozmawiała Maria Malatyńska

Data:

06.04.2018