"Happy End" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze Narodowyw w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Jak czkawka po PRL-u wybrzmiewa najnowsza premiera "Happy Endu" [na zdjęciu] w Teatrze Narodowym. Wyznam szczerze, że niezmiernie dziwi mnie taka decyzja repertuarowa dyrekcji teatru. Z pewnością nie było zamierzeniem twórców spektaklu zrobienie czegoś w rodzaju "agitki" czy nachalnej propagandy antykapitalistycznej będącej teraz w modzie. Ale niestety, jaki jest "Happy End", wie każdy, kto czytał tekst. Zresztą, nie ma się czemu dziwić, bo jak wiadomo, postawa Brechta - aż do przesady aktywnego w agitowaniu na rzecz komunistów - znajdowała przecież odzwierciedlenie w jego twórczości. A zatem, skoro Brecht tak bardzo nienawidził kapitalistów, to dlaczego - jak podają niektórzy - sam miał konto w banku szwajcarskim? Jeśli to prawda, należy wątpić w ową szczerość ideologiczną tego dramaturga. Tak więc nie jest to postać na tyle ciekawa, by wyciągnąć ją z lamusa ideologii "jedynej i słusznej". Tym bardziej że "Happy End" jest marnym tekstem w s