Koncert inauguracyjny w reż. Roberta Skolmowskiego w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.
Teatr Muzyczny w Łodzi zainaugurował sezon galowym koncertem, bo na premierę go nie stać. Z powodów, o których informowano wprost ze sceny (m.in. "największa widownia a zarazem najniższa dotacja w Polsce") i o których informowała sama scena poziomem artystycznym prezentacji. Koncert przygotował Robert Skolmowski, pieczętujący się nieokiełznanym rezerwuarem pomysłów i przesadą w ich mnożeniu. W czasach dominującego minimalizmu barokowość jego reżyserii nie tylko drażni, ale i nuży: no bo ileż razy można wjechać na scenę samochodem (żeby nie wiem jak był piękny, a ten koncertowy był) i tyłem wyjeżdżać, gościnnie występującego tenora (Dariusz Stachura) wnosić na scenę na tacy i wynosić, a konferansjerowi (Iwo Orłowski) kazać fikać nogami przybyłe okazji, jakby był girlsą od kankana? A gdzie sens wyświetlania na ekranie fragmentów przedstawień i tworzenia z tych projekcji tła dla występujących na scenie? Robert Skolmowski świetnie z