Punkt wyjściowy komedii "Kolacja na cztery race" to fikcyjne zdarzenie - spotkanie dwóch wielkich kompozytorów Bacha i Haendla, którym w rzeczywistości nigdy nie było dane się zobaczyć. Paul Barz - autor tej sztuki, popularny zachodnioniemiecki pisarz popisuje się w niej niezwykłą wprost znajomością realiów epoki, znajomością przedmiotu i postaci. Dodając do tego wprawdzie nie odkrywczy i nie oryginalny ale za to inteligentnie, z wyczuciem scenicznym i dowcipnie napisany tekst, otrzymujemy prawdziwie apetyczne danie. Jednak sposób w jaki jest ono podane polskiemu widzowi przez warszawski Teatr Współczesny zaproszony do Wrocławia przez OTO "Kalambur" sprawia, że staje się ono wykwintne i jak sądzę jest w stanie zaspokoić każdego smakosza... teatralnego. Smakosze kulinarni zmuszeni są przeżywać na nim prawdziwe katusze i rozterki żołądka. Blisko dwugodzinne przyglądanie się (w moim przypadku bez obiadu) temu jak dwóch artystów pałaszuje (dosłownie)
Tytuł oryginalny
Nadobniś i koczkodan saute
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 226