O XVII Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Ulicznych w Krakowie pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim
"Patrząc z krawędzi Rynku w stronę Bałtyku., patrząc z miejsca, gdzie Grodzka zmienia się w gigantyczną deltę popękanych płyt kamiennych - tam, nad Sukiennicami, w zasłaniającej kierunek północny czarnej ścianie linii A-B, gdzieś między niebem a Świętą Płytą miasta głupich nosów, w wiecznie otwartym oknie trzeciego piętra, przez cztery dni widać było żółte światło nocnej lampki. Żółte światło i szary głaz ludzkiej głowy obok żółtego światła. Ktoś tam był, ktoś się pochylał nad Festiwalem Teatrów Ulicznych. Ktoś pilnie patrzył, jak na dole ci, co nie mogą żyć bez cudu iluzji, rozkładają i składają biedny majdan baśni swoich. Przez cztery dni. Dziadek o twarzy zmiętej niczym pacha słonia, palcem, co go ciągle maczał w miseczce z gorzałą, z krawędzi trzydziestu dwóch w różnym stopniu niedopitych kieliszków dobywał legendarną mełodię z filmu Ojciec chrzestny. Dobywał, choć pewnie strasznie pić się chciało. M