Nawet kultura musi umieć liczyć. Bez równowagi w kasie nie wyżyje żaden teatr. Sytuacja jest trudna, bo i sponsorów, i widzów coraz mniej. Instytucjom kultury pomaga nawet Unia Europejska. Czy w Olsztynie można zarobić na kulturze? - zastanawia się Adam Pietrzak w Gazecie Olsztyńskiej.
Zeszłoroczne wpływy olsztyńskiego Teatru im. S. Jaracza ze sprzedaży biletów to milion zł. Roczny koszt utrzymania tej instytucji jest pięciokrotnie wyższy. - Teoretycznie więc, gdybyśmy mieli zacząć na siebie zarabiać, bilety musiałaby kosztować kilka razy więcej. Ewentualna podwyżka oznaczałaby jednak spadek liczby widzów - mówi Andrzej Fabisiak, wicedyrektor olsztyńskiego teatru. Średnia frekwencja na spektaklach w Teatrze Jaracza to 80 procent. Całkiem nieźle zważywszy, że ceny biletów nie są najniższe. Przynajmniej jak na olsztyńskie warunki. Normalny kosztuje 26 zł, ulgowy o 15 zł mniej. - Na teatrze nie da się zarobić. Nie tylko zresztą w Olsztynie - dodaje Andrzej Fabisiak. Przypomnijmy, że olsztyńskiemu teatrowi, który zyskał status narodowej sceny, pomaga w odzyskaniu dawnego blasku Unia Europejska. I jeszcze ten VAT Na minusie jest też Olsztyński Teatr Lalek. W zeszłym roku odwiedziło go około 40 tys. widzów, którzy zapła