"Urodziny Stanleya" w reż. Barbary Sass w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
Premiera "Urodzin Stanleya" Harolda Pintera w Teatrze Miejskim w Gdyni przyniosła duże rozczarowanie. Tekst Pintera wybrzmiewał w niej nijako i mało wyraziście To miał być wyjątkowy wieczór. Pierwsza od ponad pół roku nowa sztuka na deskach Teatru Miejskiego, pierwsza premiera za kadencji nowego szefa tej sceny Ingmara Villqista, pierwsza gdyńska realizacja w reżyserii Barbary Sass, pierwsza polska inscenizacja sztuki brytyjskiego noblisty Harolda Pintera po jego śmierci. Ale wydarzenia artystycznego nie było. Sobotnia premiera nie spełniła oczekiwań, część publiczności wyszła już po pierwszym akcie. Tekst Pintera wybrzmiewał nijako, mało wyraziście. Akcja - jak zwykle u Pintera, który swoje dramaty buduje na pauzach i scenicznym wyczekiwaniu - toczy się niespiesznie, w małym nadmorskim pensjonacie prowadzonym przez infantylną, podstarzałą Meg (interesująca, niejednoznaczna rola Małgorzaty Talarczyk) i jej męża Petera (Eugeniusz Kujawski). Jedyn