Trudno uniknąć tematyki teatru telewizyjnego, gdy w ciągu jednego tylko tygodnia mamy do czynienia aż z trzema spektaklami niemałej miary. Tym razem były to: "Kapitan z Koepenick" Zuckmayera, "Gody życia" Przybyszewskiego i, naturalnie, "Pan Tadeusz". "Kapitanowi z Koepenick" należy się pierwszeństwo, mimo iż rzecz była powtórzona. Należy się z trzech co najmniej przyczyn, z których pierwsza wiąże się z nieubłaganym losem, ze zgonem znakomitego aktora Jacka Woszczerowicza. Ale wiąże się ona przede wszystkim z Jego kreacją w roli "kapitana" Voigta, równą chyba tylko jaraczowskiej sprzed wojny. Z żalem trzeba zauważyć, iż już bardzo niewielu aktorów zaliczyć można do takiej klasy, jaką reprezentował Woszczerowicz właśnie. Jacka Woszczerowicza zobaczymy jeszcze w jego już pośmiertnej premierze telewizyjnej - w "Misterium człowieczym". Potem pozostaną już tylko wznowienia. Sztuce Zuckmayera należy się jednak pierws
Tytuł oryginalny
Na tele-scenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 47