EN

25.04.2009 Wersja do druku

Na teatralnym Zachodzie czas zmian

Fascynacja niemieckim teatrem to jeden z najważniejszych cech wyróżniających polski teatr ostatnich lat. Czy jednak to, co widać dziś, ma naszych scenach ma cokolwiek wspólnego ze stanem faktycznym współczesnego teatru naszych sąsiadów? - pyta Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Najważniejsza granica teatralna Polski przebiega na Odrze. Przez ostatnie lata styl, estetyka, tematy, artyści płynęli do nas intensywnym prądem (berlińskie gwiazdy prezentowały się na festiwalach, młodzi polscy twórcy kształcili się na niemieckich uczelniach), dramaturgia kształtowała gusta nowych autorów, sposób gry aktorskiej rozprzestrzeniał się z prędkością plotki. Niemiecki teatr (obok filmów Tarantino, Lyncha, Almodóvara) był niekwestionowanym wzorem i inspiracją dla młodych reżyserów. Nazwiska Pollesch, Castorf, Ostermeier, Mayenburg, powtarzały się w opisach, porównaniach i pochwałach polskich spektakli, krytycy grali z reżyserami w zgadywankę "10 znajdź podobieństw i zapożyczeń". Kilka ubiegłych sezonów pokazuje jednak, że to, co przyjęte zostało jako niemiecki styl, staje się powoli manierą. Manierą mającą coraz mniej wspólnego ze stanem faktycznym idealizowanych teatrów Volksbühne, Schaubühne czy Deutsches Theater. Karab

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na teatralnym Zachodzie czas zmian

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 98 online/27.04.09

Autor:

Joanna Derkaczew

Data:

25.04.2009

Wątki tematyczne

Festiwale