"Salome" w reż. Marka Weissa w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Olgierd Pisarenko w Ruchu Muzycznym.
Marek Weiss już po raz trzeci sięgnął po "Salome" Ryszarda Straussa. W zeszycie programowym napisał: "Ten tytuł jest jak szklana góra. Na szczycie ukryte cuda, ale dostać się tam jest prawie niemożliwe". Świadkowie gdańskiej premiery w większości odnieśli wrażenie, że tym razem na owym szczycie udało się postawić stopę. Udało się tyleż za sprawą inscenizacyjnej powściągliwości, graniczącej z minimalizmem, co dzięki perfekcyjnie przygotowanej stronie muzycznej. Jak wywodzi reżyser, "Salome" jest arcydziełem pełnym sprzeczności, praktycznie niewykonalnym. Zestawienie dwóch światów, jakimi są z jednej strony prowokacyjny, ironiczny tekst dekadenckiej sztuki Oscara Wilde'a, a z drugiej poważna, patetyczna i "napompowana" muzyka Straussa - prowadzi do rezultatów, które rażą sztucznością i niezamierzenie ocierają się o komizm: "najpiękniejsze chwile muzyki, jakie można przeżyć [...] - spotykają się na scenie z plastikową głową spreparo