EN

5.11.2008 Wersja do druku

Na szczęście jest dobry finał

Międzynarodowy Festiwal Teatralny Warszawa Centralna "Stygmaty ciała". Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Nie potrafię powiedzieć, czemu miały służyć dwa osobliwe spektakle (trudno to nazwać zresztą spektaklami), których wykonawcy "żerowali" - bo tak to trzeba określić - na epatowaniu widza samookaleczaniem ciała. Cóż wspólnego z kreacją artystyczną ma Ron Athey z Los Angeles "ogrywający" swoją autentycznie chorą, zarażoną wirusem HIV krew wypływającą z jego głowy i spływającą na twarz, ciało i podłogę. Całe ciało Atheya jest pokryte tatuażami - z wyjątkiem stóp - niczym kostium, na którym zapisano rozmaite znaki-symbole, a blond peruka z długimi włosami nasuwa dość jednoznaczne skojarzenia. Kiedy Athey próbuje ją zdjąć, okazuje się, że została przypięta szpilkami wbitymi w jego głowę. Stąd przy wyjmowaniu tych szpilek płynie krew. Pod koniec owego performance widać silne osłabienie Rona Atheya, drżą mu ręce, nogi, całe ciało. Przed rozpoczęciem owego patologicznego "obrzędu" widzom podano komunikat, iż Ron Athey jest chor

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na szczęście jest dobry finał

Źródło:

Materiał nadesłany

Nasz Dziennik nr 259

Autor:

Temida Stankiewicz-Podhorecka

Data:

05.11.2008