"Deszczowa piosenka" w reż. Wojciecha Kępczyńskiego w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie. Pisze ToKo na blogu teatrmuzyczny.blog.com.
Po co przed ponad rokiem Wojciech Kępczyński zrobił w warszawskim Teatrze Roma "Deszczową piosenkę"? Są przecież znacznie lepiej napisane i nowsze musicale, nieustępujące "Deszczowej" w rozmachu i popularności. Jak się domyślam, skusiła go i legenda filmu, i jeden z najlepiej rozpoznawalnych przebojów będący zarazem piosenką tytułową, i efektowny chwyt deszczu na scenie, czyli wszystko to, dzięki czemu można świetnie zareklamować przestawienie. Kilka miesięcy przed Warszawą ten sam tytuł wystawiono w nowej odsłonie na West Endzie - nie musiano się zatem obawiać posądzeń o zaściankowość. Niby scenę z Genem Kelly zna - chciałoby się powiedzieć - każde dziecko, ale skoro w niedawnym wywiadzie dla "Polityki" Dawid Ogrodnik szczerze wyznał, że nie wie, kim był Rudolf Valentino, to być może warto wciąż przypominać pewne kanoniczne elementy kultury masowej? Z "Deszczową" jest ten problem, że choć jej teatralna premiera odbyła się w 1983 r