"Niskie Łąki" w reż. Waldemara Krzystka w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Ocenia Leszek Pułka w Gazecie Wyborczej-Wrocław.
Jak każdy dobry thriller, "Niskie Łąki" Waldemara Krzystka zaczynają się od próby zabójstwa i aż do gorzkiego finału napięcie rośnie. Lubię teatr akcji. Mimo trzech godzin w fotelu wszystko mogę powiedzieć o adaptacji prozy Piotra Siemiona oprócz tego, że nuży. Kapitalne zróżnicowanie języka bohaterów, świetne, dynamiczne sceny, sugestywna czasoprzestrzeń - tyle wystarczyło, aby zaczarować w sobotę premierową publiczność i wywołać owację na stojąco. To spektakl, w którym wreszcie oglądamy siebie. Ze łzą w oku i z przymrużeniem oka. Bo Siemion napisał groteskowy i nieco sentymentalny portret pokolenia 1981 roku, które spotykało się nad brzegiem Odry. "Niskie Łąki" tragikomicznie opowiadają o grupie rówieśników, którzy na lekkim rauszu przeszli próbę heroizmu stanu wojennego, by w Ameryce emigrantów stracić niewinność i złudzenia. Polityczna solidarność, kumpelska bezinteresowność, szczenięca miłość, z którą wyjeż