"Opera za trzy grosze" w reż. Waldemara Wolańskiego w Teatrze Arlekin w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
"Opera za trzy grosze" w Arlekinie to porządny spektakl lalkowy dla dorosłych, który będzie - uczciwie - grany dla nich wieczorami. Szkoda, że jubileuszowej produkcji nie sposób skomplementować niczym ponadto. Teatr Lalek "Arlekin" 60-lecie obchodzi premierą "Opery za trzy grosze" Bertolda Brechta z muzyką Kurta Weilla, powszechnie znaną opowieścią o zależności pieniędzy i polityki. Jej pointę stanowi scena, w której gangster Mackie Majcher zostaje ułaskawiony przed samą egzekucją. Trudno opowiadać tę sztukę zarówno w recenzji, jak i w przedstawieniu. Ale z problematyzacją - problem. Więc po kolei. Porządna scenografia Marii Balcerek - opierająca się wyłącznie na lalkach - nie zachwyca. Autorka zatrzymała się w pół drogi między ludzką sylwetką a metaforycznym skrótem. Król żebraków Peachum to nie tylko bankomat, ale jeszcze łysy łeb i przyklejone do dłoni cygaro, i skórzany fotel. Do charakterystyki dziwek nie wystarczyły koślawe nog