Ryszard III (Teatr Polski - Warszawa) Jest jakaś generalna bezsiła w tym teatrze: nawet dobrze pomyślany, konsekwentny spektakl brzmi głucho. Ryszard III Jana Englerta nie jest potworem w przyzwoitym świecie - to ten świat jest potworny i, co więcej, potworny zwyczajnie, banalnie. Panowie tu spiskują i planują zamachy i zbrodnie, kobiety też spiskują i dyszą zemstą. Nie są za mądre - w ogóle nic tu nie jest królewskie w stereotypowym znaczeniu. Maciej Prus usilnie broni się przed truizmem inscenizacyjnym - a i tak spektakl mu zjeżdża bądź w operowość (niepowtarzalna Nina Andrycz, ale i sam Englert), bądź w niezamierzoną groteskę, bądź, co może najprzykrzejsze, w truizm aktorski. Kazimierz Dejmek ogłosił już Prusa swoim sukcesorem: czy będzie to przebudzenie kolosa z ulicy Karasia? Oby. Mieszczanin szlachcicem (Teatr Ludowy - Kraków) Jerzego Stuhra widownia uwielbia: klaszcze mu na wejście, śledzi każde skrzywienie i grymas, wstaje (
Tytuł oryginalny
Na scenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 2