EN

13.06.2004 Wersja do druku

Na scenę jak na szafot

Komercjalizacja kultury spowodowana jest mizerią i straszliwym obniżaniem poziomu przez telewizje komercyjne - z Marianem Opanią rozmawiała Ewa Gil-Kołakowska.

- Czy lubi pan jubileusze? - Nie, nie lubię! Nie lubię ani jubileuszy, ani zdjęć, ani wywiadów... - Taka deklaracja to zaprzeczenie nowoczesnego wizerunku medialnego artysty. - Niektórzy nowocześni i bardzo medialni znawcy twierdzą nawet, że teatr to przeżytek, ale ja jestem wierny swojemu doświadczeniu i dobrej na ogół intuicji artystycznej. I wiem, że teatr nigdy się nie skończy. Prędzej film dostosuje się do nowych form komunikacji interaktywnej, prędzej telewizja zejdzie na jakąś nieprzewidywalną, w moim przeczuciu, złą drogę. To, co już teraz jest proponowane, to już nie jest mój świat. Te "Big Brothery", "Agenty", "Idole", "Bary"... To nie jest sztuka. Reality show ma niby być obserwowaniem rzeczywistości, a jest epatowaniem widza marketingowo i socjotechnicznie wykreowanymi schematami konformistycznych zachowań wątpliwych moralnie pseudobohaterów. Natomiast teatr się nie przeżyje, bo to jest rozmowa człowieka z człowiekiem. - I dla

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na scenę jak na szafot

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd nr 24

Autor:

Ewa Gil-Kołakowska

Data:

13.06.2004