Thomas Bernhard zakazał wystawiania i wydawania swoich dziel w Austrii aż do 2059 roku.
Historia roi się od naprawiaczy świata. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że dzieje ludzkości to jedno pasmo reperacji i usuwania spustoszeń po nich. Skutki jednej z największych napraw sprzed dziesiątków lat przeżywamy w Polsce do dziś, choć niektórzy naprawiacze twierdzą, że czas już na radykalną poprawę dzieła obecnych majstrów. Bohater sztuki Bernharda to jednak nie żaden przywódca państwowy, religijny ani też wódz rewolucji. Jest starym, obłożnie chorym człowiekiem. Filozofem, który życie poświęcił jednej, zawartej w tytule traktatu idei. Cała akcja sztuki to przygotowania Naprawiacza do przyjęcia doktoratu honoris causa miejscowego uniwersytetu. Ta jedna chwila, w której burmistrz, rektor i dziekan, wbrew protokołowi, przyjdą do domu uhonorowanego i tu wręczą mu dyplom, ma być rekompensatą za dotychczasowe niedocenianie dzieła oraz jego autora. Tytułową postać gra na Nowej Scenie Starego Teatru reżys