Wychodząc z przedstawienia "Antygony" Anouilh'a w wykonaniu zespołu Teatru Dramatycznego z Warszawy,który gościł na scenie kieleckiej, - byłem w stanie graniczącym z zauroczeniem.Wyobraźnia,pobudzona dialogiem Haliny Mikołajskiej i Jana Świderskiego,snuła dalej wątki ich racji i wydało mi się,że obie te racje są przedstawione z żelazną konsekwencją psychologiczną czyniącą z razu wrażenie równej siły i równej doniosłości. Przejęty byłem nie tyle jedynością losu Antygony, z którym od ławy szkolnej byłem obyty, ile z surowym,jakby z kamienia kutym kształtem konfliktu.tragizm jego nasiąkł tak głęboko prawdą,że musiałem uznać go za dokładny.To był konflikt ludzi wiernych sobie,tak wiernych,że nie tylko przewidywali swoje przyszłe drogi,ale i swoje klęski.I przewidując je, parli nie ubłaganie ku ich ziszczeniu.Antyczny los Moira,został tu wprawdzie zdegradowany do roli suflera,i to suflera umiejscowionego gdzieś wewnątrz,w szeptach krwio
Tytuł oryginalny
Na przykładzie Kreona
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Ludu nr 83