Słowacki - mistyk wybuchnął nad Warszawą. Bania z jego najbardziej chyba pasjonującą, późną twórczością dramatyczną, nie oglądaną w stolicy od lat (nie graną tu w całym okresie powojennym) rozbiła się wreszcie nad teatrami warszawskimi. Poza Warszawą wystawiono już dawno "Zawiszę Czarnego", "Księcia niezłomnego", "Sen srebrny Salomei". "Samuel Zborowski", "Sen srebrny" wreszcie "Ksiądz Marek". Trzy takie premiery w jednym sezonie warszawskim to już naprawdę coś znaczy. To niewątpliwie wydarzenie w dziejach scenicznych Słowackiego. Kolejność powinna być inna, biorąc rzecz chronologicznie - akurat odwrotna. "Ksiądz Marek" w Teatrze Dramatycznym powinien cykl cały otwierać, a "Samuel Zborowski" zamykać. Ale może to i dobrze, że "Ksiądz Marek" przyszedł na końcu. Przyszedł bowiem w kształcie scenicznym najdojrzalszym, do głębi poruszającym. Przyszedł jakby rzeczywiście coś wieńcząc, do czegoś ostatecznie prz
Tytuł oryginalny
Na powrót "Księdza Marka"
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr Nr 12