Zawsze lubiłam "Powszechny" i myślę, że nie była mu nigdy potrzebna przewrotna reklama, o jakiej marzył Zygmunt Hübner: "Zamienię Fiata 126p Diesla na dwa bilety do teatru". O nie zawsze było tu trudno. A tak na marginiesie - dziwią mnie narzekania na brak zainteresowań przybytkiem Melpomeny. Na dobre przedstawienia wciąż nie można się dopchać. Kiedyś na Lot nad kukułczym gniazdem... Pamiętam, jak po kilku podejściach, nie zdobywszy biletu, skorzystałam z nieuwagi biletera i weszłam na gapę. Dziś na Hemara chciałam numer powtórzyć, cóż, nie miałam już tej buńczucznej odwagi co naście lat temu. Zastanawiam się, co mnie tak fascynowało w inscenizacjach "Powszechnego". Lubię w teatrze nowatorskie poszukiwania, nawet dziwactwa. "Powszechny" w swoich formach artystycznych nie był - nie mówię jest, bo zamknął się pewien etap tego, teatru, który wypełnił dyrektor Zygmunt Hübner - teatrem awangardowym. Na pewno. Bazował na literaturze, na słow
Tytuł oryginalny
Na początku było słowo
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Demokratyczny Nr 7