"Porucznik z Inishmore" w reż. Any Nowickiej w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Pisze Michalina Łubecka w serwisie Teatr dla Was.
Na początku był kot. Martwy kot. Potem było jeszcze lepiej. Tak wygląda hitchcockowy początek według McDonagha w jego "Poruczniku z Inishmore". Skojarzenie prosto z kinowego ekranu pasuje tu jak ulał. Ana Nowicka, reżyserka najnowszej toruńskiej premiery, od pierwszych chwil proponuje filmową perspektywę. Gdy zagubiony młodzieniec na przemian z przerażonym starszym mężczyzną próbują reanimować martwego kota, nad sceną pojawia się tłumaczenie zapętlonej piosenki, a publiczność rozmawia w najlepsze sądząc, że spektakl jeszcze nie zaczął się na poważnie. Gdyby nie brak zapachu popcornu, byłoby niczym w kinie. Nie trafił nam się Bergman czy przegląd polskiej szkoły, ale przedziwna mieszanka: sensacji, komedii pomyłek i horroru klasy B. Oto mamy kota, martwego kota. To Tomaszek - ukochany zwierzak groźnego bojownika Irlandzkiej Armii Wyzwolenia Narodowego, Padraica. Oto mamy i Padraica (Tomasz Mycan) - niebezpiecznego terrorystę, który był tak