Działalność Sceny w Malarni zainaugurował spektakl wyprodukowany przez Instytut Dobrego Smaku. Można więc było spodziewać się rarytasów. Podano jednak zalewajkę - zbyt wodnistą i mało doprawioną.
"Frank & Sztajn" to kameralna realizacja na dwóch aktorów, dwa krzesła, wieszak i zapalniczkę. W założeniu miała być parodią znanego wszystkim filmu "Frankenstein". Parodią, czyli mniej lub bardziej karykaturalnym naśladowaniem jakiegoś dzieła, które obowiązkowo powinno zawierać w sobie komizm lub satyrę. I - co rozumie się samo przez się - powinno być śmieszne. Oczywiście wiele tu zależy od rodzaju poczucia humoru widza, który na spektakl przyszedł. Bo cóż oto widzi? Dwóch aktorów, którzy z wielkim zaangażowaniem planują nakręcenie kolejnej wersji "Frankensteina" z udziałem polskich gwiazd: Holoubka, Olbrychskiego, Fronczewskiego i Żebrowskiego. Przez następnych kilkadziesiąt minut jesteśmy świadkami tworzenia scenariusza, który powstaje niejako w działaniu: aktorzy, opowiadając sobie przebieg akcji, odgrywają kolejne fragmenty i wcielają się we wszystkie możliwe postaci. Na szczęście robią to dość sprawnie, więc nic nam się nie mi