- Każda rola jest wyzwaniem. W "Piaf" o tyle sporym, że mam do zaśpiewania 13 piosenek i pokazania w dwie godziny 20 lat życia artystki - mówi ANNA HABA, która gra tytułową rolę w spektaklu "Piaf" w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze.
Marzyła pani, żeby zagrać Edith Piaf? - Nigdy. Lubię francuską piosenkę, natomiast nigdy nie słuchałam Piaf ani nie oglądałam o niej filmu z zamysłem, żeby się z taką rolą zmierzyć. Ja w ogóle nie mam marzeń teatralnych, wolę być zaskakiwana. Nie marzę o roli Julii czy Ofelii, bo wiem, że los przyniesie mi takie wyzwania, które ma mi przynieść. Propozycja reżysera Jana Szurmieja spadła jak grom z jasnego nieba? - Prawda jest taka, że aktor nie zawsze jest świadomy swoich warunków, tego, co reżyser w nim dostrzeże. Cudowne jest to, że pan Jan powierzył mi tę rolę, bo to znaczy, że ma do mnie zaufanie artystyczne. Czy się zawiedzie? Czy będzie zadowolony? Zobaczymy na premierze. Sam fakt, że powierzył mi tak zwaną - nieładnie mówiąc - "kobyłę", znaczy, że wierzy w mój potencjał i daje mi szansę, żeby się w tej roli zrealizować. Jak to jest zmierzyć się z legendą? - Jest to bardzo trudne. Ze względu na to, że na pewno nie uni