Opera według Schulza? Czy teatr muzyczny nie okaże się zbyt prymitywnym medium? Czy słowa włożone w usta śpiewaków nie będą zgrzytać jednoznacznością? Czy w ogóle jest możliwy operowy ekwiwalent tej fantastycznej flory obrazów, tej kapryśnej zmienności rzeczy i postaci? Sukces kameralnej opery Zbigniewa Rudzińskiego pozwala uchylić te wątpliwości, a nawet - za jej autorem - uznać, że właśnie u Schulza jest coś, co usprawiedliwia adaptację lub wręcz uprawnia kompozytora do przekładu owej niezwykłej literatury na operę. Oniryczny świat symboli i obsesji, w którym tracą swą niezawodność prawa logiki i przyrody, taki świat istotnie daje się śpiewać i grać, bowiem zgodny jest z najprawdziwszą maturą opery. Wszak jej właściwym celem nie jest opowiadanie realistycznych historii, lecz wyrażanie ogólnych prawd i idei poprzez symbol i mit. Tak sądzi kompozytor "Manekinów" (por. wywiad w operowym programie) - i nie tylko on. W gę
Tytuł oryginalny
Na obraz i podobieństwo manekina
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 13