"Anna Karenina" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Pierwszy spektakl firmowany przez Agnieszkę Glińską w Teatrze Studio należy uznać za w pełni udany. Jest to bowiem przedstawienie odrzucające stereotyp tołstojowskiej sagi. Siedząc dialog między Anną a Lewinem, który nigdy nie miał w powieści miejsca, a który stanowi skondensowaną introdukcję wydarzeń, mamy wrażenie, że jest to sztuka współczesna. Może dlatego, że reżyser Paweł Szkotak wybrał adaptację brytyjskiej pisarki Helen Edmundson, która nieobciążona bagażem tradycji, po swojemu rozłożyła akcenty tekstu. Wychodząc z teatru, odkrywamy, że obejrzeliśmy historię zupełnie nam nieznaną. Konkluzja, jaka płynie z tekstu, to przekonanie, że między naszymi marzeniami o miłości i wolności, a rzeczywistością jest ogromna przepaść i że albo to zaakceptujemy, albo skażemy się na poczucie niespełnienia i szarpaninę. Wydaje się więc, że realizacja sztuki pokazuje drugie, bodaj ciekawsze dno. To "Anna Karenina", jakiej jeszcze nie zna