- W ogóle przestałem grać, nie trafiam palcami w klawisze. Lubiłem grać do czasu koncertów z Ewą. Przez 19 lat powtarzaliśmy tysiące razy te same kawałki, czasem po wiele razy dziennie na próbach. Akompaniowałem coraz gorzej, a teraz wyłącznie komponuję. Cała moja inwencja przeniosła się do tej części mózgu, która wymyśla, a nie odtwarza - mówi ANDRZEJ ZARYCKI, kompozytor.
Szłam na spotkanie, nucąc "Tańczą panowie, tańczą panie na moście w Avignon". - A to moje? Naprawdę? Wie pani, tyle tych piosenek napisałem. Siedząc w jury konkursu wokalnego, trącam kolegę. "Czyj to utwór?" - pytam, bo wydaje mi się znajomy. Wybałusza oczy: "No przecież twój!". Ale dzięki temu, że nie pamiętam, bez obciążeń piszę nowe melodie. Jest ich pewnie z trzysta. Połowy piosenek nie zgłosiłem w ZAiKS-ie, co należałoby zrobić, bo przypomniałbym sobie tytuły, a też wpadłyby mi jakieś pieniądze. "Avignon" to jedna z pierwszych melodii napisanych dla Ewy Demarczyk, akompaniowałem jej to przez całe lata. Podobnie jak "Cygankę", "Skrzypka Hercowicza", "Pannę śnieżną". Mieliście romans? Bo tak piękną muzykę tak przekonująco wykonać mogli tylko ludzie zakochani. - Moje piosenki pięknie śpiewało kilkadziesiąt piosenkarek, powinny mnie wszystkie kochać. W Krakowie mówią, że to pan jest dosyć kochliwy. - Ktoś m