Zygmunt Hübner w swoim eseju "W pół drogi" napisał: "... teatr nie tylko gra dla widza - on gra z nim i o niego. Czasem także - przeciw niemu. Piękna, pasjonująca gra". I oto doświadczamy, jak w tę grę zostajemy wciągnięci podczas koszalińskiego przedstawienia "Ludzi cesarza". Skończył się już przewód sądowy. Oskarżeni - Seneka, Petroniusz i Trazea - siedzą na ławie oskarżonych, czekają na wyrok. Tylko jeden z nich może być przez widzów ułaskawiony. Widzowie głosują. Trzy szklane pojemniki zapełniają się białymi kulkami. Rzucam kulę Senece i wiem, że jest to błąd. Błąd? Przecież oddałam głos na aktora, Kazimierza Tałaja, który racji swojego bohatera potrafił sugestywnie bronić przed publicznością. Tak, to był pragmatyk związany z ośrodkiem władzy, ale zmierzał, by tej władzy nadać ludzkie oblicze. Nadrzędne interesy państwa były dlań zawsze racją najwyższą. W imię tych interesów potrafił - jeśli nawet nie akceptować
Tytuł oryginalny
Na koszalińskiej scenie "Ludzie cesarza"
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Pomorza Nr 60