" Na końcu tęczy" w reż. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze Scena STU w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Gazecie Krakowskiej.
W STU grany jest spektakl o Judy Garland. Jej piosenki śpiewa Beata Rybotycka. Światła rampy kuszą iskrzącym blaskiem sławy. Brawa widzów są jak narkotyk, bez którego nie da się zasnąć. Można się ogrzać w ich narastającym rytmie, otulić nimi niczym ciepłym szalem. Bo w garderobie panuje grobowy chłód, mimo tego, iż przyniesiono specjalny, niewyobrażalnie drogi piec. Bukiety kwiatów więdną w jego żarze niezauważone, zmieniając się w cmentarne wieńce. Sztuczne życie w świetle reflektorów i oklasków, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, po zejściu ze sceny wściekle boli. Cierpienie ukoić może tylko majacząca na dnie butelki cierpkość i gorzki smak małej okrągłej kusicielki. Tych, które szukały ratunku w alkoholu i prochach było w Hollywood wiele - Betty Davis, Marilyn Monroe czy Liza Minnelli, która skłonność do odlotów wyssała z mlekiem matki Judy Garland. Nie miała innego wyjścia, bo to w końcu o jej rodzicielce m