Widzowie przychodzący na "Grigę" starają się zająć miejsca w pierwszych rzędach, bo od nich zaczyna się częstowanie wódką.
Nie trzeba się jednak przepychać - butelki z siwuchą (to całkiem dobra wódka!) wędrują po całej sali, bo rzadko kto ma odwagę wychylić szklaneczkę. W sobotę jedna butelka wróciła do aktorów niemal nietknięta. "Grigę" Piotra Siekluckiego kielecka publiczność mogła zobaczyć w maju na dwóch zaledwie seansach. Wcześniej spektakl, przygotowany przez studentów PWST w Krakowie, krakowska publiczność uznała za największe komediowe wydarzenie artystyczne młodego teatru roku 2004, a potem posypały się wspaniałe recenzje z przeróżnych festiwali i nagrody. Dobrze, że spektakl wrócił do Kielc i na stałe zagości w Teatrze im. Stefana Żeromskiego. Piotr Sieklucki nie lubi sztampy i utartych ścieżek, więc nawet takiego klasyka jak Czechow przerobił na własną modłę. Z kilku opowiadań stworzył spektakl barwny i prawdziwie wzruszający. Oto trójka przyjaciół ze szkoły spotyka się na imieninach jednego nich, tytułowego Grigi. Impreza, suto polewan