Zapowiadane jako hit sezonu "Szalone nożyczki" szwajcarskiego pisarza Paula Pörtnera nie muszą się podobać wszystkim.
Nie trzeba sugerować się faktem, że od 20 lat grane są w Bostonie, od 18 w Chicago, że według Księgi rekordów Guinnessa to światowy rekord teatralny, a Warrenton Street w Bostonie, gdzie serwowane jest przedstawienie, nazywana jest ulicą Szalonych nożyczek. Niech nikogo nie zmyli również fakt, że sztuka cieszyła się powodzeniem w San Francisco, Rzymie, Budapeszcie, Meksyku, Johannesburgu, Lizbonie, Buenos Aires, a do reżyserowania spektaklu konieczna jest specjalna licencja, którą w Polsce do tej pory zdobył w Chicago tylko Marcin Sławiński, twórca i bielskiego przedstawienia. Na ten finansowy "wybryk" złożyły się kasy Teatru Kwadrat w Warszawie i Teatru Powszechnego w Łodzi, gdzie sztuka była grana przed Bielskiem. Jeśli ktoś nie znosi ludycznych wręcz spektakli, ocierających się o granice dobrego smaku, jeśli nie potrafi zostawić swoich ambitnych wymagań wobec teatralnych wrażeń za progiem, nie stać go na absolutnie spontaniczną zabawę, ni