W MINIONY poniedziałek krakowska publiczność mogła dwukrotnie obejrzeć spektakl Jacka Chmielnika "Giewont" zrealizowany w Teatrze Nowym w Łodzi. Premiera tego widowiska odbyła się już w lutym zeszłego roku, lecz pod Wawelem "Giewont" pokazano po raz pierwszy. Ta krakowska prezentacja była dla autora tekstu sztuki i reżysera w jednej osobie niezwykle ważna - pierwsza część spektaklu toczy się właśnie w tym mieście. I to w naszych czasach.
Nie jest to jednak sztuka realistyczna. Forma tej sztuki odwołuje się poniekąd do dramatu romantycznego, napisana została wierszem. Chmielnik popada jednak czasem w mimowolną parodię romantycznej czy neoromantycznej pozy. Niekiedy wydaje się to zamierzony pastisz, ale niekiedy widać że autora po prostu poniosło. Niestety, nie jest współczesnym Mickiewiczem, Słowackim czy Wyspiańskim. Bo romantycznej formy nie da się zbudować poprzez nawet jawne nawiązania do "Dziadów", "Kordiana", "Wesela". Ale do rzeczy. Początek "Giewontu" należy do Szatana. Chce on znów zwieść Polaków i szykuje im Demona. Pierwsza część dzieje się w Krakowie, na Rynku, w "Piwnicy pod Baranami" w Nowej Hucie, gdzie w gorącym hutniczym piecu diabły i czarownice ważą Demona, ale też w wawelskiej krypcie, gdzie Poeta rozmawia z prochami wieszczów i Demonem. Na scenie pojawiają się postaci znane wszystkim krakowianom: na przykład Piotr Skrzynecki - Przewodnik (grany przekonywająco p