ŚWIATOWE obchody dwóchsetlecia śmierci Mozarta są niebywałą okazją do popularyzacji jego twórczości, a przy okazji również do zwielokrotnienia zysków firm fonograficznych oferujących z powodzeniem setki najrozmaitszych wykonań dzieł wielkiego salzburczyka (np. Philips wypuścił całą twórczość Mozarta na 180 kompaktach). Niezliczone koncerty monograficzne oraz sączące się z radia - m.in. z naszej "trójki" - dźwięki "Haffnerowskiej" czy "Paryskiej" czasami już dopełniają wrażenie nadmiaru. Także teatr chce mieć jakiś współudział w tworzeniu tego przesytu artystycznego i właśnie w połowie września odbyła się w Teatrze Polskim we Wrocławiu premiera "Amadeusza". To cokolwiek kiczowate i pseudofilozoficzne dzieło angielskiego dramaturga Petera Schaffera, owiane legendą wcześniejszych realizacji - filmowej oraz Teatru na Woli w Warszawie i Theatre Marigny w Paryżu z roku 1931 (w obu inscenizacjach rolę Mozarta odtwarzał Roman Polański, reży
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne, nr 233