Mała scena przypomina magazyn teatralnych rekwizytów. Szafy, kolorowe kurtyny, mnóstwo drobnych przedmiotów, taras z wdzięczną kamienną balustradką, maszkarony, rzeźby, anioł z oberwanym skrzydłem, dwa oświetlone okna gdzieś w głębi, a na pierwszym planie - gigantyczna trupia czaszka. W jej wielkich pustych oczodołach ukazują się nagle dwie tygrysie głowy. Gdzie jesteśmy? W "Kabarecie Literackim Afansjewa", który to program - w reżyserii autora zagościł niedawno na scenie kameralnej Teatru Muzycznego w Gdyni. MYŚLĘ, że wielu widzów tego spektaklu patrzyło nań z zainteresowaniem, a może i z rozrzewnieniem, bo przecież Jerzy Afanasjew - to dla wielu mieszkańców Trójmiasta przede wszystkim "Bim-Bom", "Cyrk Rodziny Afansjeff" i "Trala-bomba", słowem niezapomniany gdański "sezon kolorowych chmur". Nie brakło jednak wśród publiczności osób zdenerwowanych i prawdziwie zawiedzionych, którzy ze słowem "kabaret" wiążą
Tytuł oryginalny
Na dworze króla Prypa
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 63