JEDEN ze styczniowych numerów "Literatury" przyniósł m.in. artykuł Kazimierza Orłosia pt. "Kto się boi Witkacego?". Tytuł był chwytny, tedy chyżo zabrałam się do lektury. Okazało się, iż Witkacego boją się - w Białymstoku. Ponoć wystawiano tam kiedyś "Szewców", lecz spora część publiki opuściła widownię przed końcem spektaklu. Orłoś sugeruje, że boją się Witkacego nie tylko owi dezerterzy, ale i ci, co zajmują się kształtowaniem białostockiego życia kulturalnego, przede wszystkim boi się jednak teatr, który wychowuje widza, horribile dictu... na klasyce. A przecie - podpowiada Kazimierz Orłoś - jest na Białostocczyźnie ktoś, kto potrafiłby poprowadzić edukację teatralną nowocześniej... Przepadam za Witkacym, tedy zrobiło mi się z powodu wzmiankowanej bojaźni markotno. Cóż jednak, człek jest po trosze egocentrykiem, myśli: "Ostatecznie sprawa lokalna, niech tam, bliżej mi do Warszawy niż do Białegostoku". Atoli niebawem potwi
Tytuł oryginalny
Na dobrej drodze
Źródło:
Materiał nadesłany
Kamena nr 3