"Władza" w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym. Pisze Jacek Wakar w Foyer.
Sztuka dobrze skrojona brzmi jak obelga. Tymczasem nic z tych rzeczy. "Władza" Nicka Deara zapewne okaże się frekwencyjnym hitem. Jest w niej wszystko, czego wymagamy od tzw. wysokiego repertuaru. Dobrze poprowadzona intryga, wyraziści bohaterowie, dialogi przypominające słowny ping pong - aktorzy jak w pojedynku przerzucają się celnymi ripostami. Historyczny kostium z dworu Ludwika XIV ma ukryć kilka myśli nie nowych, ale wiecznie żywych. O zepsuciu władców, pieniącej się korupcji, rozluźnieniu moralnym, które powoduje, że zacierają się wyraźne jeszcze wczoraj granice. Mimo kilku błędów angielskiego dramaturga i reżysera Jana Englerta (co najmniej dwie pointy, brak poważniejszych skrótów w tekście, niepotrzebne taneczne ozdobniki przy zmianach dekoracji), spektakl ogląda się znakomicie. To teatr, który niczego nie udaje. Choć rozgrywa się na niemal pustej scenie, jest efektownym widowiskiem. To pojedynek ludzi z krwi i kości, a jego życie. Każdy