"Saszka. Sen w dwóch aktach" w reż. Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
- Najważniejsze pytanie, jakie zadaje zmarłemu ojcu Saszka - "Tato, czy Ty mnie kochałeś?" - pozostaje bez odpowiedzi. Ale czy na pewno? W tym spektaklu nic nie jest "na pewno". Gdy wychodziłam po "Saszce", ostatniej premierze Teatru Współczesnego, dochodziły do mnie słowa: "To taki prawdziwy teatr". Zdałam sobie sprawę, że myślę podobnie. Tyle że musiałam uporządkować swoje odczucia. Bo co to jest prawdziwy teatr? I dlaczego "Saszka - sen w dwóch aktach" na takie miano zasługuje? Skromna historia, prości ludzie, rodzina rozdzielona drobnymi konfliktami, zawał ojca, który nie pogodził się z odejściem żony i nie bardzo widział sens dalszego życia. Wszystko zwyczajne. Niby tak. A jednak jest w tym spektaklu tajemnica, a teatr bez tajemnicy nie jest, jak myślę, prawdziwym teatrem. Dlaczego co noc odwiedza bohatera zmarły ojciec? Tytułowy bohater, Saszka, świetny w tej roli, ciepły i bezpretensjonalny Borys Szyc (druga tak znakomita po Hamlecie rola)