"Mazepa" w reż. Piotra Tomaszuka w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Zgubne namiętności. Miłość, zdrada, zemsta, a wewnątrz tego tygla - dramat Juliusza Słowackiego "Mazepa". Niewątpliwie w nowym kształcie. Już od pierwszych scen nie mamy wątpliwości, że obcujemy z klasyką odczytaną według nowego klucza, z klasyką "odkurzoną". Dobrze to czy źle? Raczej dobrze. Nadmiar pietyzmu przy realizacji klasyki przynosił często realizacje ziejące nudą. Wiedział o tym dobrze Adam Hanuszkiewicz, który obrywał cięgi za swoje eksperymenty (słynne hondy, drabiny czy wrotki), jednak gromadził na widowni i dojrzałego widza, i młodzież. Autorzy ostatniej realizacji "Mazepy" nazywają swój spektakl "sarmackim mitem na opak". Na scenie oślepiające światło laserów, stalowe konstrukcje, a jednak nie ulega wątpliwości, że w tym nowoczesnym sztafażu chodzi przede wszystkim o uczucia. I te uświęcone sakramentem, jak związek Amelii z Wojewodą, i te (platoniczne?) łączące Amelię z pasierbem. Wystarczy na dramatyczny konflikt mię