Irzykowski pisał zgryźliwie w 1926 roku: "gdyby p. Boy musiał wytrzymać trzy akty "Kurki Wodnej" tak jak ja wytrzymałem, może by trochę pomiarkował swój entuzjazm". Jeden z recenzentów twierdził też, iż dla części widzów "usiedzenie w teatrze do końca spektaklu (mowa o prapremierze "Kurki" - przyp. mój) należało do rzędu bolesnych poświęceń". Wszelako znaleźli się i tacy, którzy już wówczas pisali, że "Kurka Wodna" jest "sensownym dramatem groteskowym, pełnym dowcipu i satyry". A współcześni witkacolodzy nazywają "Kurkę" chyba najkunsztowniej zbudowanym dramatem Witkacego, antycypującym pomysły teatru absurdu, Wspominam o tych różnicach zdań, bo i aktualna "Kurka" na deskach poznańskiego Teatru Polskiego wzbudza skrajnie formułowane opinie, bywa że rozbrajająco naiwne w swej krytyce. Ale też poniekąd winę za to ponosi sam reżyser - Janusz Nyczak, który - jak się wydaje - popełnił zgoła kardynalny błąd. Oczywiście deklaru
Tytuł oryginalny
Na dekadencję najlepsza rewolucja
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska nr 23