Tadeusz Różewicz zajmuje się twórczością dramaturgiczną niewiele więcej ponad dziesięć lat, a już dorobił się własnego inscenizatora (rzecz to chyba bez precedensu!) oraz legiona komentatorów, nieulękle wdzierających się w gąszcz poetyckich metafor, skojarzeń hieroglifów i paraboli, aby mniej rozgarniętym odbiorcom ujawnić co nieco z ukrytych w mroku treści. Ba, powstało już nawet i rozprzestrzenia się zjawisko nazwane "teatrem Różewicza". Takie są fakty i skądkolwiek by ich genezę wywodzić - z ciekawości? z mody? z inności? - nie podobna nie dostrzegać ich istnienia, ani się z nimi wadzić. Nie ulega wątpliwości, że zjawisko jest oryginalne i intrygujące, ale zarazem bardzo kontrowersyjne i mocno jeszcze mgławicowe. Wcale też niełatwe do przyjęcia. Różewicz szuka własnej formuły teatru - "teatru wewnętrznego", który byłby zdolny iść tropem jego poezji lirycznej, towarzyszyć nierozłącznie wyobraźni twór
Tytuł oryginalny
Na czworakach
Źródło:
Materiał nadesłany
Stolica Nr 22