EN

9.12.1985 Wersja do druku

Na Balkon po dużej kawie

NIEEE... Takich niespodzianek teatr nie powinien robić wier­nemu, zaprzyjaźnionemu widzo­wi. Nawet Teatr Ateneum, nawet gdy wystawia doborową stawkę ak­torów, i nawet wtedy, gdy gra Ge-neta. Trzy i pół godziny?! Wpraw­dzie Andrzej Wajda wystąpił już przed laty z 7,5-godzinnym marato­nem, ale po pierwsze uczynił czas jednym z bohaterów spektaklu, a po drugie - lojalnie o tym uprze­dził. Czas w "Balkonie" działa na nie­korzyść przedstawienia i nie mogą temu zapobiec ani wysiłki reżyse­ra, ani aktorów, ani dobra wola wi­downi. Ale po kolei. Najpierw jest bra­wurowy pierwszy akt. Andrzej Pa­włowski dał się już poznać, jako re­żyser obdarzony wyobraźnią teatral­ną i w "Balkonie" nie zawodzi. Po­kazuje nawet więcej niż Genet wymaga, pozwalając poo­glądać perwersyjne scenki z salonów Mme Irmy, prowadzącej dom zupełnie nie prywatny. A klientela "Balkonu" - przedniej marki: Je­rzy Kamas (Biskup), obaj Kociniakowie (Sę­dzia i Żebra

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na Balkon po dużej kawie

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Polski "A" nr 239

Autor:

Ewa Zielińska

Data:

09.12.1985

Realizacje repertuarowe