"Na Arce o ósmej" w reż. Agaty Biziuk w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Jolanta Gajda-Zadworna w Życiu Warszawy.
Oszczędna, a zarazem bogata w oryginalne rozwiązania inscenizacja głośnego tekstu Urlicha Huba. Na arkę, która przypłynęła do Teatru Lalka naprawdę warto pójść. Nie tylko po to, by spotkać prześmieszne pingwiny. Niespodzianki dawkowane są w spektaklu stopniowo, ale z intensywnością, która cały czas przykuwa uwagę widzów. Nieoczekiwane pomysły i kwestie czekają w tekście, scenografii i postaciach budowanych przez aktorów. Pojawiają się w dialogach, relacjach między bohaterami i dylematach, jakie rozstrzygają, by wreszcie wybuchnąć w finale rozpisanym na kilka przewrotnych zakończeń. Początek spektaklu nie zapowiada jednak aż takich niespodzianek. Na niemal pustej scenie, zamkniętej po bokach białymi parawanowymi przesłonami, przywołującymi na myśl tradycyjne japońskie domy, pojawiają się trzy postacie. Aktorzy mają znakomicie pomyślane stroje, jeszcze ciekawsze fryzury i makijaż. Jako charakterystyczne pingwiny "ślizgają się" po