BYŁ taki czas przed wojną, przynajmniej w Polsce, kiedy lekka produkcja teatralna węgierska zagroziła poważnie farsie francuskiej. Wystarczy dla przypomnienia wymienić trzy typowe nazwiska ówczesnego zalewu naszych scen charakteryzujące trzy rodzaje i trzy poziomy tej twórczości: Bus-Fekete, Fodor, Molnar. Farsa francuska była robotą czysto cerebralną, mózgową: z pewnej sytuacji autor na zimno, matematycznie, wyciąga wszystkie konsekwencje sceniczne. Postaci przestają być ludźmi a są igraszką sytuacyjną, zwizualizowanym ruchem, powodem do konstruowania żartu i zabawy, Ta depersonalizacja powodowała, że widz nie czuł drastyczności moralnej, której ten typ farsy zazwyczaj nie skąpił. Była to leciutka, niezwykle zmyślna inżynieria baniek mydlanych, konstrukcja dla konstrukcji. Pamiętam jakąś farsetkę tego typu, choć dawno już zapomniałem tytułu i nazwiska autora: W drugim akcie podnosi się kurtyna, a przy rampie stoi odrapane, brudne pudło. - Po
Tytuł oryginalny
Mysz kościelna
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie