Od początku do końca spektaklu widz utrzymywany jest w świadomości tego, że przebywa "tylko w teatrze". O żadnej "komedii ludzkiej", "rewolucji obyczajowej" czy "powiewie zmian politycznych" nie może być mowy: taka lektura "Wesela Figara" dawno już za nami. Z łódzkiego spektaklu usunięte zostały problemy, motywy społeczne, obyczajowe i polityczne leżące u podstaw dramatu - w zamian proponuje się grę z teatralną konwencją. Przedstawia się nam dobrze znaną, zabawną, trochę banalną intrygę miłosną, która - owszem - śmieszy i niesie ze sobą pewne "uniwersalne" nauki (a to o tym, jak powinna zachowywać się zdradzana żona, a to: czego brakuje mężczyźnie w małżeństwie, jak należy bronić cnoty wybranki i tym podobne), nie to jest jednak najważniejsze. Istotny jest sam sposób, w jaki się tę historię pokazuje. Uwagę widza przykuwa zatem nie tyle świat teatralnej iluzji, ile cudzysłów, w jaki został on ujęty. Jako pierwsi na scenie pojawiają
Tytuł oryginalny
"myślisz, że grasz tu ze mną komedię?"
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia nr 4