EN

1.06.2004 Wersja do druku

Myśli nad szarym mydłem

Szarym mydłem myję oplutą twarz. Obmyślam swe wyznanie o wyreżyserowanym przez Mikołaja Grabowskiego "Wyzwoleniu" Stanisława Wyspiańskiego. Mija godzina od finalnych ukłonów. Z każdą kroplą spadającą z brody, czysta woda w miednicy przestaje być czysta. Nabiera nieludzkiego koloru. Coś jak bardzo dalekie echo, ledwo widoczna zapowiedź żółci wyjątkowo wstrętnej. Myję oplutą twarz i sam siebie pytam. Dlaczego równo 30 lat temu, gdy na tej samej scenie wyreżyserowane przez Konrada Swinarskiego "Wyzwolenie" już się dokonało - artyści Starego Teatru nie wyszli do ukłonów? Fałszywa skromność? Fatalny, lisi gatunek krygowania się? Erynie już wydarły oczy Konradowi. Już zobaczył istotę rzeczy - ciemność, szablą piękną i boleśnie bezradną już poszatkował przerażająco obojętne powietrze. Gasną reflektory. Gdy na powrót się zapalają - Konrada już nie ma. Jest tylko pustka - miejsce dla jego myśli, o której jęknął, że się na proc

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Myśli nad szarym mydłem

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski Nr 127

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

01.06.2004

Realizacje repertuarowe