PISZĄC o najnowszej premierze warszawskiego Teatru Dramatycznego - "Hamlecie" - nie sposób nie zauważyć powiązań tego wydarzenia teatralnego z poprzednimi ważnymi przedstawieniami tego teatru: ze "Ślubem" Witolda Gombrowicza i szekspirowskim "Królem Learem". Aczkolwiek wiążą się one w odmienny sposób i w różnych warstwach teatralnego widowiska. Geneza Hamleta Piotra Fronczewskiego kryje się w "Ślubie", w roli Henryka, postaci bliskiej twórczości Krasińskiego, a jednocześnie o rodowodzie Szekspirowskim. Nie na darmo jeden z krytyków nazwał ją, sporo lat temu, Hamletem w battle-dressie. Fronczewski zdobywał więc w "Ślubie" doświadczenia przydatne do zagrania Hamleta. Chociaż, uwikłany w gombrowiczowską groteskę, nie miał w sobie jeszcze dostatecznej siły wewnętrznej i prostoty w momentach, w których pisarz rzuca z całą bezwzględnością swoje oskarżenia współczesnemu światu. Trzeba również przypomnieć rolę królewskiego błazna w "Król
Tytuł oryginalny
Myślenie teatrem
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki nr 12