Myśleliśmy, że w naszym starym, poczciwym teatrze widzieliśmy już wszystko. Po "Na końcu łańcucha" i "Był sobie Polak..." nic już nas miało nie zaskoczyć. Zdziwiliśmy się. Oj, zdziwiliśmy pisze Kacper Sulowski w Gazecie Wyborczej - Lublin, typując lubelski Teatr im.Osterwy w plebiscycie Strzały 2014.
Kiedy w 2011 roku teatr przy Narutowicza opuszczał Krzysztof Babicki, a wraz z nim część obsady, emocje były skrajne. Od ulgi, że razem z nowym wiatrem coś się wreszcie zmieni, po strach, "że przecież nikt tego już nie udźwignie". Na Artura Tyszkiewicza, znanego dotąd bardziej z dubbingu niż z teatru, patrzyliśmy z niemałym dystansem. Po radykalnej zmianie obsady i charakteru pracy teatru, m.in. zredukowaniu liczby premier w sezonie i położeniu większego nacisku na scenografię, przekonaliśmy się, że nowy dyrektor ma głowę na karku, a zaproponowane przez niego zmiany mogą zaprocentować. I oto stało się. Po trzech latach dyrektor artystyczny wystawił spektakl, który symbolizuje wszystkie zmiany, jakie zaszły w naszym lekko zalatującym naftaliną teatrze. Zamiana miejsc Mała rewolucja? Chyba, nie narażając się nikomu, można tak powiedzieć. Przy okazji premiery "Mistrza i Małgorzaty" niespodzianki czekały na widzów już przed budynkiem. St