- Opera jest dla mnie trudnym gatunkiem, bo chyba za słabo znam nuty. Na szczęście, gdy jest to opera włoska, jak "Don Pasquale" Dionizettiego, to dobrze orientuję się w tekście, bo rzecz idzie po włosku. Więc może zostają mi tylko włoskie opery do ewentualnych realizacji? Włoskich oper na szczęście jest sporo - więc będę myślał - mówi Marii Malatyńskiej aktor i reżyser Jerzy Stuhr.
Jeszcze nie wybrzmiał finał "Don Pasquale", jeszcze nie zdążył Pan nacieszyć się tym swoim, świetnym debiutem, a już leci Pan do Rzymu na kolejną realizację włoskiego filmu z Pańskim udziałem. Czy to znaczy, że "koniec z operami"? Zamyka Pan "rozdział" i pędzi dalej? - Kto wie? Opera jest dla mnie trudnym gatunkiem, bo chyba za słabo znam nuty. Na szczęście, gdy jest to opera włoska, jak "Don Pasquale" Dionizettiego, to dobrze orientuję się w tekście, bo rzecz idzie po włosku. Więc może zostają mi tylko włoskie opery do ewentualnych realizacji? Włoskich oper na szczęście jest sporo - więc będę myślał. No i zostają mi jeszcze polskie opery, takie jak na przykład "Halka"! Orientację mam poprzez tekst. Mój asystent siedzi obok mnie cały czas z partyturą na kolanach, a ja patrzę na tekst, na ruch, na tempo, na charaktery. Jest więc... dużo do patrzenia! A "Don Pasquale" to opera komiczna, co zawsze jest dla mnie interesujące. Szukanie roz