Kilkuminutowymi owacjami na stojąco zakończyła się prapremiera "Hauptmanna" w jeleniogórskim Teatrze Norwida. Pisarz jest ponad rzeczywistością. Jego rolą jest tworzenie, a nie uczestniczenie w życiu narodu. Wybaczyć należy mu nawet wspieranie Hitlera i kolaborację ze Stalinem. Czy jest to moralne? Czy tak być powinno? Na te pytania sztuka {#os#38269}Łukosza{/#} i {#os#6545}Krzystka{/#} nie odpowiada. To poważny zarzut. Drugim jest polityczna poprawność sztuki, która ani nie prowokuje, ani nie zmusza do dyskusji nad powojennymi losami Polaków i Niemców. "Hauptmann" doskonale za to zasypuje rowy pomiędzy obu narodami. Paradoksalnie jednak "Hauptmann" jest najlepszym spektaklem, jaki wystawiono na deskach Teatru Norwida od wielu lat. Największa zasługa w tym gościnnie występującego w jeleniogórskim spektaklu Zygmunta {#os#1810}Bielawskiego{/#}, który wcielił się w postać głównego bohatera widowiska. Bielawski jest wręcz rewelacyjny. Podob
Tytuł oryginalny
My mamy Hauptmanna
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 271