- Ten spektakl nie jest "ładny". Ciało, które pojawia się za pomocą postaci na scenie to ciało złamane, chore, ciało nieistniejące. To ciało, które już nie przekracza, nie uczy się, które nie zgłębia i nie zdobywa - gdyż ono już w ogóle nie istnieje. To ciało przepadłe - mówi lubelski tancerz TOMASZ BAZAN przed premierą spektaklu "My".
Marian Milczarewski: Skąd tak krótka ale niezwykle wymowna nazwa dla twojego spektaklu..? Tomasz Bazan: Prawdę mówiąc nie wiem. Jak wszystkie nazwy i słowa kluczowe, którymi określam swoje działania tak i to nadeszło nagle i idąc za tym przedziwnym głosem intuicji postanowiłem zaufać temu słowu i tak znalazło się "imię" dla kolejnego rozdziału w życiu. Imię życiowego rozdziału? Wytłumacz szerzej. - To bardzo proste. W naszym życiu każdy z nas posiada pewne okresy, które potrafi wyszczególnić, wyłonić z całego ciągu czasu, w którym żyjemy. Dla mnie moje spektakle to zawsze taki ciąg. Każdy spektakl to historia pewnego odcinka czasu mojego i ludzi, których spotykam, z którymi żyję i których kocham. Tak stało się i teraz. Ten spektakl to pewnego rodzaju miejsce. Bardzo konkretne. To swoisty dom, w którym żyjemy, spotykamy się i jesteśmy. Nagromadzenie historii, śmiechu, tragedii, beznadziei i prostego, szarego życia. Jaki impu