Gdy jeździłem z rodzicami samochodem, z głośników sączyły się utwory klasyków wiedeńskich - Haydna, Mozarta i Beethovena, a także nieśmiertelne walce Straussów na przemian z przebojami Abby. Razem z moją siostrą Kasią odziedziczyłem po dziadku Tadeuszu Pendereckim całą kolekcję nut z muzyką Chopina - pisze Krzysztof Korwin-Piotrowski w Śląsku.
Szanowni Państwo, jest mi niezmiernie miło, że będę mógł dzielić się z Czytelnikami "Śląska" moimi fascynacjami muzycznymi i opowiadać o artystach, których podziwiam, a także o wydarzeniach, w których będę uczestniczyć. Już od wczesnego dzieciństwa jeździłem z rodzicami do Krakowa na koncerty muzyki poważnej. Moja mama posiada słuch absolutny i pięknie śpiewa sopranem. W młodości była solistką w zespole jazzowo-rozrywkowym. Mój ojciec - pracujący na stanowiskach kierowniczych w kopalniach "Rydułtowy" i "Pniówek", a potem w Niemczech i na Węgrzech (nie żyje już niestety od 20 lat) - był wielkim miłośnikiem muzyki klasycznej. Dużo czasu spędzałem w sypialni rodziców, gdzie stał adapter, na którym można było słuchać najlepszych nagrań. Do dziś mam w uszach "Carmen" Bizeta i "Teresę" Berganza, która zjawiskowo śpiewała z Placidem Domingo, a London Symphony Orchestra dyrygował Claudio Abbado. Czy ktoś z Państwa słuchał tego nagran